Myśleć, Panowie, myśleć
Ponieważ nie wiąże mnie już żaden formalny kontrakt z sektorem publicznym powracam do mojej dawnej roli uważnego obserwatora życia politycznego i gospodarczego w Polsce (będę pisał po polsku) i w regionie (posty po angielsku). Na początek apeluję do rządzących: Myśleć Panowie, myśleć !!!
Podam dzisiaj jeden przykład, w kolejnych dniach będą następne. Ale najpiew zgodnie z pierwszą zasadą Stefana z Omaha, zanim się kogoś skrytykuje, trzeba pochwalić. Więc chwalę. W zarządzaniu aktywami 95% sukcesu (i porażki) bierze się ze strategicznej alokacji aktywów (co udowodniłem z moim zespołem zarządzając rezerwami dewizowymi kraju, zarobiliśmy extra miliard dolarów dla kraju zmieniając strategiczną lokację aktywów), cała reszta ma małe znaczenie. Podobnie w polityce gospodarczej, jeżeli uda się odnieść sukces w kluczowym strategicznym obszarze, reszta ma małe znaczenie. Takim obszarem jest aktywność zawodowa, jeżeli rządowi (parlamentowi) uda się stworzyć bodźce do silnego wzrotu aktywności zawodowej w Polsce, wszystkie problemy znikną (będzie nadwyżka budżetowa, obniży się inflacja, przyspieszy wzrost gospodarczy, będzie można więcej środków przeznaczyć na rozwój ochrony zdrowia itd. itp.). Zatem powodzenie tego jednego działania załatwia 95% problemów. Cała reszta, w tym dyskusja o podatku liniowym, to marnowanie czasu i energii. Cała energia rządu powinna zostać skierowana na realizację celu, jakim jest zwiększenie aktywności zawodowej. Trzymam kciuki, żeby program 50+ , który jest ważnym krokiem w kierunku osiągięcia tego strategicznego celu, żeby ten program się powiódł. No dobra, pochwaliłem to teraz mogę krytykować, pierwsza zasada Stefana z Omaha została zachowana.
- Przykład pierwszy, zniesienie podatku Belki
Druga zasada Stefana z Omaha mówi, że napierw trzeba myśleć, potem gadać, o tym będzie przykład pierwszy. Wszyscy już o tym zapomnieli, ale podatki Belki są dwa, od zysków kapitałowych, w tym od odsetek z lokat bankowych, oraz 2% akcyzy na prąd. Zresztą podatki chyba niezasłużenie noszą nazwę Belki, bo znajomy gołąb doniósł mi, że wymyślił je Mirek Gronicki, ongiś minister finansów, który przeszedł do historii dzięki “efektowi Gronickiego”. Na skutek wyjątkowo dobrego pi-aru (PR), coachingu inwestrorów w Londynie i Nowym Jorku, koszty obsługi posliego zadłużenia zostały obniżone o jakieś 0.5% (Mirek twierdzi, że więcej). Po pierwsze wszyscy przyjęli, że podatek Belki “giełdowy” jest zły, a podatek Belki “prądowy” jest dobry, i ten pierwszy znosimy, a drugi niech zostanie. Może tak jest, bo na przykład akcyza na prąd zwiększa koszt energii i zmusa do energiooszczędnych rozwiązań, ale w sytuacji gdy paliwa i energia silnie drożeją, może warto się nad tym zastanowić.
Ale nie za to chciałem skrytykować rząd. Słyszę, że podatek Belki “giełdowy” będzie znoszony stopniowo, najpierw od lokat banowych, a potem od zysków giełdowych. No to ja Wam przypominam, że wiek XX minął osiem lat temu, i że nie istnieje już żadne rozgraniczenie między formami oszczędzania, one się zlewają i przenikają. Jak zniesiecie podatek Belki od lokat, to zaraz pojawią się lokaty, w których “oprocentowanie” będzie funkcją zmian indeksu WIG lub cen jakichś spółek i inwestorzy masowo będą się przenosili z parkietu do banków. Pisząc “masowo” nie żartuję, jak podatek Belki był wprowadzany to o ile pamięć mnie nie zawodzi (dzisiaj kończę 41 lat, więc już wchodzę w obszar podwyższonego ryzyka) ponad 20 mld złotych zostało przerzucone na anty-Belkowe lolaty. Więc jak rząd zrealizuje swoje obietnice, to będzie następująca sekwencja zdarzeń:
- znosimy podatek Belki od lokat
- masowo pojawiają się lokaty w których stopa zwrotu jest indeksowana do WIG-u etc.
- spada popyt inwestorów na giełdzie, miliardy przepływają na “giełdowe lokaty bankowe”, banki zastępują prywatnych inwestorów na giełdzie, zabezpieczając stopy zwrotu z lokat, silnie spada płynność
- prezes Sobolewski siwieje, marzenia o stworzeniu wschodnioeuropejskiego centrum kapitałowego pryskają jak bańka mydlana
- aparat skarbowy dostrzega, że ludzie masowo unikają płacenia “giełdowego” podatku Belki lokując śrdoki na specjalnych lokatach. Więc pojawi się w trybie pilnym projekt ustawy, że lokaty mogą mieć tylko ustalone formuły odsetkowe, a aparat skarbowy i UKNF zatrudni kolejne setki urzędników do sprawdzania, czy przepisy ustawy są przestrzegane.
- Efekt, wzrost zatrudnienia w administracji, utracone szanse, zanik płynności na giełdzie, tworzenie nowych zbędnych regulacji, zmuszanie ludzi do omijania prawa, no i jeden siwy prezes.
Proponuję się dwa razy zastanowić, zanim zostanie uruchomiona taka sekwencja zdarzeń. Myśleć Panowie, myśleć.
Na koniec propozycja reformy, która nic nie kosztuje, a w ciągu trzech miesięcy doprowadzi do wzrostu wydajności funkcjonowania administracji rządowej o 100%, będzie nawet uzasadnienie dla wzrostu wynagrodzeń. Głównym zajęciem prawie wszystich departamentów w administracji publicznej jest pisanie pism. Ponad połowa tych pism jest zbędna, i wszyscy o tym wiedzą. Jak będzie taka potrzeba to jestem gotów podać dziesiątki, ba nawet setki przykładów bzdurnych pism, które krążą, multiplikują się, angażują setki osób w ministerstwach, urzędach, i nic z tego nie wynika. Zupełnie nic, tysiące kwitów ktróre trafiają do archiwów. Moja propozycja jest bardzo prosta. Decyzją Rady Ministrów, począwszy do 1 kwietnia (lub maja, żeby nie kojarzył się z prima aprilis) każdy departament, KAŻDY, ma ograniczyć liczbę wychodzących pism do połowy średniej z ostatnich 3 miesięcy, przy utrzymaniu wysokiego stopnia realizowanych zadań. Ci co przekroczą limit nie dostaną premii, a najlepsi dostaną specjalne nagrody. Jeżeli tylko sekrertarki rzetelnie policzyłyby liczbę pism z minionego okresu, bez zawyżania, to w ciągu kilku dni (nie miesięcy, tylko właśnie dni) zostałby uruchomiony cudowny proces deparkisonizacji administracji publicznej. W osobnym felietonie mogę pokazać mechanikę tego procesu, jak będzie taka potrzeba.
Panie Premierze! To jedna, prosta decyzja. Jako zatroskany obywatel, któremu na sercu leży dobro naszego kraju wzywam Pana do podjęcia tej prostej decyzji.
P.S. Sam nadzorowałem szereg projektów w sektorze publicznym. Zabroniłem pisać pisma, wolno było pisać kwity dopiero wtedy gdy trzeba było spisać końcowe ustalenia. Sprawy, które zwykle zajmowały miesiące, po zmianie sposobu procedowania z “formalnego pismanego” na “nieformalne ustalenia” zajmowały kilka tygodni, toczyły się kilkakrotnie szybciej. To działa.