Od kryzysu bankowego do kryzysu rządowego
Jeszcze pół roku temu ekonomiści spierali się czy w 2010 roku będzie ożywienie w kształcie L, V, W czy U. Dzisiaj coraz więcej danych wskazuje na to, że popyt sektora prywatnego nie zaskoczy wystarczająco szybko, żeby zamortyzować wycofywanie się rządów z pakietów pomocowych, na co wskazują dane o koniunkturze w usługach i rosnące bezrobocie (spadające zatrudnienie) w wielu krajach. Na razie z tego trednu wyłamują się dane o zamówieniach w przemyśle (wskaźniki PMI są na bardzo wysokich poziomach w większości dużych krajów), ale to jest efekt przejściowy odbudowywania zapasów i odbicia w handlu międzynarodowym.
Niestety, nastroje może także psuć nadchodzący kryzys zadłużenia krajów. Polecam książkę Reinhart, Rogoff (This time is different), która przedstawia 800 lat kryzysów finansowych. Jest pewna smutna prawidłowość, w przeszłości po kryzysach bankowych bardzo często występowały kryzysy zadłużenia rządów. Tym razem nie będzie inaczej. Poza Grecją, która jest skazana na bankructwo (jeżeli nie w tym roku w wyniku pomocy Francji i Niemiec) to w ciągu kilku najbliższych lat, również inne kraje mogą mieć problemy w perspektywie kilku lat. Ponieważ wzrost będzie rachityczny, wpływy podatkowe będą również słabe, rządom pozostają osłabijące wzrost decyzje o podnoszneiu podatków, lub trudne decyzje o cięciu wydatków.
Pisałem już na tym blogu, że w odróżnieniu od konsensusu, prognozuję że w 2010 roku indeksy giełdowe raczej spadną niż wzrosną. Na razie giełdy reagują na słabe dane o zatrudnieniu, ale w ciągu najbliższych kilku miesięcy doatkowym czynnikiem pogarszającym nastroje będą obniżki ratingów w wielu krajach. Oczywiście dotyczy to Grecji, ale także Hiszpanii, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii, i na końcu ale pewno jeszcze w 2010 roku również Stanów Zjednoczonych. Na razie koniunkturę podkręcają niskie stopy procentowe, ale w drugiej połowie roku krzywe dochodowości w wielu krajach zaczną wyceniać nadchodzące podwyżki stóp procentowych, i tani pieniądz się skończy.
Dlatego w 2010 roku najlepsze wyniki prawdopodobnie będą dawały krótkie pozycje na indeksach giełdowych, chociaż rosnąca zmienność mierzona indeksem VIX wskazuje, że będą okresy gwałtownych wzrostów i spadków.
Zachowanie rynków pokazuje, że największe znaczenie mają dane o zatrudnieniu. Niestety w warunkach tak wysokiej niepewności nie należy się spodziewac, że firmy zaczną zatrudniac w 2010 roku, więc trzeba się przygotować na kolejne negatywne niespodzianki, chociaż sroga zima i spis powszechny w USA (zatrudnie tymczasowo wzrośnie) mogą powodować krótkotrwałe zaburzenia w odczytach danych.
Ciekawie zapowiada się wprowadzenie kontraktów na indeksy giełdowe w Chinach, wyłącznie dla rezydentów i to raczej zamożnych. W Chinach rynki najmocniej reagują na działania władz w celu ograniczenia akcji kredytowej (których cała seria jeszcze przed nami). Decyzje administracyjne wpołączeniu z możliwością zarobienia na krótkiej pozycji na futures z pewnością będą dodatkową pokusą. Jak wiadomo rynki nie są efektywne, a świnki są równiejsze. Mówiąc wprost, gospodarce chińskiej przydałaby się solidna korekta na giełdzie i na rynku nieruchomości, bo na obu rynkach niewątpliwie sa bąble spekulacyjne. Kontrakty mają ruszyć w ciągu 2-3 mieisięcy.
Zapowiadają się ciekawe miesiące.