Jak zatrzymać podatkowego potwora?
Dzisiaj w gazecie Fakt ukazał się mój tekst pt. “Jak zatrzymać podatkowego potwora”. Poniżej fragment:
“Zespół ekspertów Uczelni Vistula przeprowadził pod moim kierownictwem analizę pokazującą, jakie są praprzyczyny rosnących podatków, tą przyczyną są rozdęte do granic absurdu wydatki publiczne. Analizy pokazały, że 67% ustaw uchwalonych w przez Sejm w minionych 20 latach generowało koszty dla finansów publicznych, a tylko 33% generowało oszczędności. Stąd nasze obecne problemy z deficytem budżetowym i wysoki – jak na obecny etap rozwoju Polski – dług publiczny. Raport jest dostępny na portalu www.legistan.pl.
Żeby trwale wyeliminować deficyt, zacząć obniżać dług publiczny i podatki, trzeba usunąć te praprzyczyny. Proponuję zmianę w Konstytucji, która stanowiłaby, że wszystkie ustawy generujące koszty dla finansów publicznych wygasają z dniem 31 grudnia 2013 roku, ta zmiana nałożyłaby też na właściwych ministrów obowiązek przedstawienia propozycji nowych ustaw w miejsce wygasających, ale z profesjonalnie przygotowanymi ocenami skutków regulacji. Proponuję też, aby każda ustawa zwiększająca wydatki publiczne miała czas obowiązywania 5 lat, potem automatycznie wygasała, co zmusiłoby przyszłe rządy do regularnej oceny skuteczności zwiększonych wydatków i ponowne przeprowadzanie oceny skutków regulacji. Wdrożenie tej propozycji zwiększyłoby jakość debaty publicznej na temat wydatków publicznych, „odsztywniłoby” wydatki publiczne oraz pomogło szybko ograniczyć dług publiczny. W ten sposób skutecznie zatrzymalibyśmy podatkowego potwora, zanim nas pożre.”
W sobotę w Rzeczpospolitej ukaże się mój felieton pt. Banksterzy (tytuł inspirowany dyskusją na blogu). Poniżej fragment:
“Na szczęście w Polsce patologii na taką skalę nie było, ale banki też zaczęły się zmieniać na gorsze w pogoni za krótkoterminowym zyskiem. Ta zaraza przyszła z zachodu, jak wiele innych. Aby to zilustrować opowiem prawdziwą historię. W październiku 2007 roku, jako wiceprezes NBP otwierałem dużą konferencję na warszawskiej giełdzie, w moim wystąpieniu ostrzegłem wtedy, że ceny akcji są absurdalnie wysokie i może dojść do znacznej przeceny. Kilka miesięcy później ceny akcji spadły o ponad połowę. W tym samym czasie do okienka jednego z banków przyszła starsza pani, która sprzedała nieruchomość i chciała ulokować w tym banku pieniądze na koncie. Nie znała się na finansach, nawet mówiła że wybrała ten bank, bo bardzo lubi aktora który ten bank reklamuje. Tzw. doradca (czy raczej doradczyni) poleciła agresywne fundusze akcji, pokazała jakie stopy zwrotu te fundusze uzyskiwały w minionych kilku latach. Starsza pani została przekonana, a po roku straciła ponad połowę oszczędności całego życia. Jak to możliwe, że tzw. „profesjonalna doradczyni” namówiła starszą panią, która nic nie rozumie z finansów na agresywne fundusze akcji, podczas gdy każdy student ekonomii wie, że w wieku seniora należy inwestować bardzo bezpiecznie, żeby nie ryzykować utraty kapitału. Otóż ta panienka z okienka też o tym wiedziała, ale miała ustawione cele sprzedażowe i dostawała premię za sprzedaż agresywnych funduszy. Wiec sprzedała. Takie praktyki trzeba wypalać rozżarzonym żelazem.”