Interwencjonizm państwowy w XXI wieku
W poniedziałek ukaże się mój obszerny artykuł w Uważam Rze na temat interwencjonizmu państwowego w XXI wieku. Pokazuję, że wolny rynek, o którym uczymy na studiach z ekonomii nie istnieje, że powstał system, w którym potężne grupy interesów wpływają na kształt regulacji w taki sposób, uzyskać olbrzymie korzyści, kosztem interesu publicznego lub kosztem całych sektorów w innych krajach. Poniżej fragment:
“Ale zanim opiszę dlaczego wolny rynek zupełnie nie działa w XXI wieku, pokażę że osoby przekonane że gospodarka powinna być sterowana tylko niewidzialną ręką rynku stosują podwójne standardy myślenia i postępowania. Bo przecież gdy ich dziecko dorasta, to wysyłają je na dodatkowe kursy i załatwiają korepetycje. A przecież powinni powiedzieć – to jest rynkowy system szkolnictwa, radź sobie sam. Gdy dziecko kończy studia, to pomagają mu znaleźć dobrą pracę, często i gęsto dzwoniąc po znajomych prezesach. A przecież powinni powiedzieć – to jest wolny rynek pracy, napisz CV i wyślij do kilkudziesięciu firm. Nie dostałeś pracy, trudno, widocznie nie poradziłeś sobie na rynku. Co więcej to jest dobre dla gospodarki, bo ty – mój synu lub moja córko – byłeś słabszy od innych kandydatów. Musisz iść na bezrobocie, rynek tak chciał. Gdy członek rodziny zakłada firmę, to pożyczą mu pieniądze na start, często nawet bez odsetek, żeby start był udany. A przecież powinni powiedzieć – to jest wolny rynek, idź do banku, niech ten oceni twoją wiarygodność kredytową i udzieli ci pożyczki. Nie dostałeś pożyczki, bo nie masz wiarygodności kredytowej ani zabezpieczeń jako początkujący przedsiębiorca, trudno, niewidzialna ręką rynku cię wyeliminowała. Tak musi być. To jest dobre dla gospodarki, bo dzięki temu poziom złych kredytów w bankach będzie niski, więc ich średnie oprocentowanie też będzie niskie co będzie wspierało inwestycje. Zatem fanatycy wolnego rynku w gospodarce w skali makro stosują politykę interwencjonizmu rodzinnego (państwowego) w skali mikro.
Ta podwójna moralność fanatyków wolnego rynku przenosi się potem na gospodarkę i społeczeństwo i skutkuje potężnymi patologiami. Dobre produkty małych polskich firm często mają niewielkie szanse w konkurencji w produktami globalnych gigantów, którzy mają olbrzymie budżety reklamowe i są w stanie wmówić wszystko klientom. […]“