Ukrywana prawda o środkach unijnych
Dzisiaj ukazała się moja prowokacja intelektualna, czyli tekst o Dwóch Polskach w dodatku Plus/Minus w Rzeczpospolitej. Zapraszam do wyboru między Polską Republiką Lemingów a IV RP.
Obserwuję debatę w mediach na temat nowej perspektywy finansowej i stwierdzam, że przybiera coraz bardziej patologiczne formy. Główna teza tej debaty brzmi następująco: im więcej pieniędzy dostaniemy z budżetu Unii tym dla nas lepiej. Ja twierdzę, że im mniej dostaniemy z budżetu Unii tym dla nas lepiej. Poniżej uzasadniam tą tezę w punktach.
-
Politycy chcą dostać jak najwięcej środków z Unii, bo potem te środki kontrolują, rozdzielają. Wokół nich tworzy się nowa klasa klientów, konsumentów środków unijnych, powstają tysiące dobrze płatnych stanowisk, których celem jest rozdzielanie i konsumowanie tych środków. To potężna grupa interesów, która dominuje dyskurs publiczny, ponieważ media również otrzymują te środki. Powstają tysiące firm, których celem jest “przerobienie” środków unijnych, te firmy znikną jak znikną środki unijne. To także potężna grupa interesów.
-
Można wskazać wiele pozytywnych przykładów wydatkowania środków unijnych, w końcu powstały odcinki autostrad i dróg ekspresowych, nowe mosty, oczyszczalnie ścieków. Niedługo powstanie nowoczesna infrastruktura światłowodowa. Czyli powstanie infrastruktura, która nigdy ny nie powstała bez pieniędzy unijnych, ponieważ przez dwie dekady byliśmy źle rządzonym krajem, który nie był w stanie wygospodarować własnych środków na konieczne inwestycje, po prostu wszystko przeżarliśmy.
-
Niestety patologii związanych z pojawieniem się środków unijnych jest znacznie więcej niż korzyści. Innowacyjność w Polsce dramatycznie spadła (według danych GUS o licznie firm które opracowały nowe lub ulepszone produkty lub usługi), mimo wydania miliardów z Unii na poprawę innowacyjności. Miliardy poszły na uczelnie, a jakość polskich uczelni pozostaje niska, poza nielicznymi wyjątkami poszczególnych kierunków lub zespołów badawczych. Miliardy poszły na szkolenia, a liczba szkolących się nie wzrosła, czyli pieniądz unijny po prostu wyparł prywatny, przy pogorszeniu jakości szkoleń. Od 2004 roku zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o 100 tysięcy osób, to też wpływ środków unijnych.
-
Polityka pomocowa ponosi dramatyczną porażkę na całym świecie. Od dekad. Południowe Włochy, NRD czy polityka pomocowa Banku Światowego w Afryce Sub-saharyjskiej, to przykłady porażek. Skutki tych interwencji to stworzenie lokalnych skorumpowanych struktur, przechwytujacych środki pomocowe, brak rozwoju, całe pokolenia biernych i nastawionych na otrzymywanie transferów ludzi. Również dane z Polski pokazują, że idziemy tą samą drogą, dystans rozwojowy między Polską Wschodnią w Mazowszem dramatycznie się powiększa. Ale urzędnicy i politycy mają swoje priorytety, chcą po prostu przechwycić część środków które trafiają w te rejony i rozdzielić wśród swojej lokalnej klienteli.
-
Czas zacząć stawiać trudne pytania. Ile firm nie powstało, bo młodzi ludzie poszli pracować przy rozdziale środków unijnych? Ile innowacji nie powstało, bo ci najbardziej przedsiębiorczy woleli się specjalizować w pozyskiwaniu środków unijnych bo to były łatwe i duże pieniądze. Co zrobić ze 100-tysięczną armią urzędników, która będzie niepotrzebna jak skończą się środki unijne, a która kosztuje podatników prawie 10 mld złotych rocznie. Po co zbudowano tyle nowych budynków na uczelniach wyższych, skoro liczba studentów w ciągu dekady spadnie o 30-40%. Kto będzie utrzymywał deficytowe stadiony i dziesiątki przynoszących straty aquaparków, czy inne inwestycje, które nigdy by nie powstały, gdyby były finansowane pieniędzmi “zarobionymi”, a nie darowanymi. Takich pytań są dziesiątki.
-
Historia gospodarcza zna wiele przykładów, gdy społeczeństwa które do tego nie dorosły nagle dostają duże pieniądze. To kraje Zatoki Perskiej kilka dekad temu, to Holandia po odkryciu gazu ze swoją “holenderską zarazą”. To przypadki wielu osób, które wygrały duże kwoty na loterii, a potem rozpadło im się życie rodzinne i zawodowe. Zna przypadek rolnika, który nagle stał się bogaty, bo zaczął sprzedawać ziemię, którą odziedziczył po rodzicach na działki budowlane. Kiedyś porządny człowiek stał się alkoholikiem, ale lubianym, bo stawia wszystkim w lokalnej knajpie. To przykłady wielu rodzin, w których rodzice stworzyli prężne firmy, dorobili się pieniędzy, a dzieci chcą tylko te pieniądze wydawać. Na szczęście, są przykłady przeciwne, gdy dzieci kontynuują dzieło rodziców, dalej rozwijać firmy. Ale to są rodziny dojrzałe, mądre. Niestety polskie elity planujące politykę rozwojową nie cechuje taka właśnie mądrość. Oni zostawiają dzieciom firmę potwornie zadłużoną.
-
Wiele osób ma problem ze zrozumieniem, dlaczego jeśli otrzymamy więcej pieniędzy, to dla nas gorzej. Wyjaśnię na prostych przykładach. Jak osoba zarabiająca minimalną pensję wygra w totka milion złotych, to będzie bardzo szczęśliwa. Bo wtedy może kupi sobie mieszkanie, samochód, pojedzie na wczasy, może opłaci dziecku czesne na dobrej uczelni. Ale jak wygra 50 milionów, to może się okazać, że nie będzie taka szczęśliwa. Bo od razu pojawią się hieny, naciągające na wydatki lub sugerujące “dobre” inwestycje. A jak źle zainwestuje, akcje spadną, i “straci” kilka milionów, to będzie prawdziwa tragedia i poziom satysfakcji spadnie. Wyniki badań w USA pokazują, że tak właśnie jest. Inny przykład. Bogactwo buduje się dzięki wymyślaniu nowych produktów, które potem kupuje od danej firmy cały świat. Dzięki temu Niemcy, Szwajcarzy czy Japończycy, a teraz Koreańczycy stali się bogaci. A proszę pokazać mi przykład kraju, który stał się bogaty, bo dostał jednorazowy transfer środków pomocowych. Nie ma takiego kraju. Do tej pory pokazywano Hiszpanię jako przykład, ale teraz już wszyscy widzą jak kończy kraj, który buduje swoją politykę rozwoju na pomocy finansowej z bogatszych krajów.
-
Mógłbym prowadzić tę dyskusję jeszcze długo, ale kończę bo zaraz pod dom przyjedzie telewizja po komentarz do 5 lat rządów Tuska. Podsumuję. Żyjemy w PR-owskiej ułudzie, że w minionych kilku latach osiągnęliśmy bardzo wiele dzięki środkom unijnym, tak jak żyli w tej ułudzie Hiszpanie. W gospodarkę wpompowano miliardy euro, to wygenerowało potężny impuls popytowy, wsparty gierkowskim tempem zadłużania kraju. Ale to się skończyło. Politycy podejmują zgodną próbę przedłużenia tej sytuacji o kolejne kilka lat. A ja bym wolał, żeby zamiast iść do Brukseli na kolanach, jak żebrak z wyciągniętą ręką, żebyśmy rozpoczęli narodową debatę jak możemy się rozwijać dzięki własnej przedsiębiorczości, a nie jałmużnie innych. Żebrak pozostanie żebrakiem, nawet jak sobie kupi nowe ubranie. Może się zmienić tylko wtedy, jak zarzuci żebranie i weźmie się do prawdziwej pracy. Dlatego dla Polski będzie lepiej, jak dostaniemy z Unii jak najmniej pieniędzy.