Towariszcz Barak Barakowicz, a możet bumażnyje waucziery
Zbliża się drugi klif fiskalny, i wielu komentatorów zastanawia się co będzie jak Republikanie zaprą się i zwiększą limit dopiero jak będą cięcia wydatków jeden do jednego. Dlatego pojawiają się pomysły żeby falandyzować prawo. Jak nie ma prawa drukować pieniędzy żeby sfinansować dług powyżej limitu, to może wybić platynową monetę o wartości biliona dolarów, zdeponować i Fed i pod jej zastaw brać pieniądze. Trochę za bardzo hardcorowe. Więc od razu pojawił się drugi pomysł, podsunięty na poważnie przez byłego wysokiego rangą pracownika Kongresu. Proponuje, żeby płacić … bonami, które potem będą wymieniane na dolary.
My to znamy, też mieliśmy bony, które mogły zostać wymienione na atrakcyjne towary, a czasami na dolary. Możemy służyć Amerykanom radą. A może jest to dla nas szansa, otwórzmy w USA sieć Pewex albo Bieriozka, tam będzie można kupić specjalne towary za bony, których nie będzie gdzie indziej.
Jak widać groteska trwa dalej. Nie dość że ceny aktywów finansowych nie mają nic wspólnego z rynkiem i są centralnie sterowane (ceny rynkowe byłyby wtedy gdyby banki centralne zadeklarowały że przestają drukować pieniądze i interweniować na rynkach aktywów), to teraz jeszcze mamy wysyp pomysłów rodem z ciemnej komuny. USA już to ćwiczyło, Kalifornia w 2009 roku emitowała bony jak im zabrakło pieniędzy.
A teraz pytanie za 1000 punktów. Czy bon dolarowy będzie miał status globalnej waluty rezerwowej?