Zbliża się government shutdown … w Polsce
Dzisiaj media trąbią z tym, że Demokraci i Republikanie nie dogadali się w Kongresie i Senacie i że w SZAPie rozpoczyna się tzw. government shutdown, czyli wysyłanie urzędników na przymusowe bezpłatne urlopy z powodu nieuchwalenia budżetu na kolejny rok. SZAPa ma przynajmniej procedury, które są uruchamiane na wypadek takiego zdarzenia, wypada zapytać co by się stało w Polsce, gdyby u nas doszło do takiego government shutdown, nazwijmy to po polsku “wygaszaniem funkcji państwa”.
Jak może do tego dojść. W bardzo prosty sposób, na skutek nieodpowiedzialnej polityki ministra Sami Wiecie Którego, dług publiczny liczony kreatywna metodą owego ministra, unikalną w skali świata, może przekroczyć 55 procent PKB i wtedy na mocy ustawy o finansach publicznych kolejny budżet musi być zrównoważony, czyli trzeba przeprowadzić cięcia wydatków na kwotę co najmniej 50 mld złotych. To więcej niż fundusz płac wszystkich urzędników, więc jeżeli okaże się, że nie można obciąć wydatków sztywnych, takich jak emerytury i renty, to trzeba będzie zwolnić lub wysłać na długie bezpłatne urlopy większość urzędników. Ale co na to kodeks pracy i inne przepisy, czy to w ogóle można zrobić?
Oczywiście pojawia się pytanie czy to nam w ogóle grozi, skoro minister Sami Wiecie Który za kilka miesięcy rąbnie Polakom prawie 200 mld złotych oszczędności zgromadzonych w drugim filarze, zasypie nimi dziurę budżetową i sztucznie obniży dług publiczny (pamiętajmy że o tyle samo wzrośnie dług ukryty w ZUS). Żeby ocenić to ryzyko spójrzmy na prognozy urzędu owego ministra, dopiero co zatwierdzone przez rząd, czyli na Strategię Zarządzania Długiem Publicznym w latach 2014-2017. Cytuję fragment tego dokumentu za Rzepą:
“W dokumencie zapisano, iż państwowy dług publiczny w tym roku wyniesie 899,5 mld zł (54,8 proc. PKB), w 2014 r. będzie to 810,9 mld zł (47,1 proc. PKB), w 2015 r. – 875,5 mld zł (47,8 proc. PKB), w 2016 r. – 920,9 mld zł (47,1 proc. PKB), a w 2017 r. 964,9 mld zł (46,2 proc. PKB).”
Co budzi zdziwienie? Po pierwsze fakt, że na koniec tego roku dług wyniesie 54,8 procent PKB, to tak jak cena 9,99 w sklepie. A co będzie jak coś się wydarzy na rynkach i dług wyniesie 55,3 procent PKB. No właśnie, wtedy w 2015 roku rozpocznie się wygaszanie funkcji państwa, albo ów minister znowu rąbnie nam jakieś pieniądze, za pomocą podatków albo innych kreatywnych pomysłów. Drugie zdziwienie budzi fakt, że dług publiczny po jednorazowej obniżce na skutek rąbnięcia kasy z drugiego filara w jakiś magiczny sposób zatrzyma się na poziomie 46-47 procent PKB. Rozumiem, że minister Sami Wiecie Który zakłada, że po 2015 roku zamiast niego to stanowisko obejmie ktoś odpowiedzialny, kto nie będzie zadłużał Polski szybciej od Gierka. Ale niestety te prognozy są niewarte funta kłaków. Żeby to dostrzec spójrzmy na prognozy zawarte w Strategii pisanej rok temu, we wrześniu 2012 roku (na lata 2013-2016). W 2013 roku państwowy dług publiczny miał wynieść 867 mld złotych, czyli 51,7 procent PKB. Tymczasem mimo stosowania nowych kreatywnych definicji (metoda podwójnego netto, która została oficjalnie oprotestowana przez Rządowe Centrum Legislacji, co ów minister zignorował, przesuwanie długu do funduszy celowych), państwowy dług publiczny już na koniec II kwartału 2013 roku wyniósł 888 miliardów złotych, czyli prawie 56 procent PKB. Zatem w ciągu zaledwie pół roku ów minister pomylił się 4 punkty procentowe PKB. Strach pomyśleć jak będzie skala pomyłki w ciągu czterech lat. Jedno jest pewne, jeżeli polska gospodarka nie przyspieszy do ponad 4 procent, nie ma możliwości stabilizacji długu i jego poziom przekroczy w horyzoncie strategii nie tylko 55 ale nawet 60 procent PKB, czyli limit zapisany w Konstytucji. I trzeba będzie wygaszać liczne funkcje państwa. Dlatego postuluję, żeby Sejm rozpoczął prace nad ustawą o wygaszaniu funkcji państwa na wypadek, gdyby takie działania trzeba było podjąć. To pomoże uniknąć chaosu.