Deflacja a depopulacja
Według GUS inflacja cen konsumenta (CPI) po raz drugi była ujemna, czyli mamy deflację. Na razie umiarkowaną, w skali roku ceny spadły o 0,3 procent. W lipcu, gdy po raz pierwszy w historii Polski odnotowaliśmy deflacje, ceny spadały w tempie 0,2 procent. To nowa sytuacja, konsensus ekonomistów przewiduje, że deflacja będzie jeszcze przez parę miesięcy, a potem ustąpi. Tak przewiduje też NBP na podstawie swoich modeli oraz analizy eksperckiej.
Być może tak właśnie będzie, ale możliwy jest też zupełnie inny scenariusz, w którym strefa euro ponownie wchodzi w recesję, konflikt zbrojny na Ukrainie się nasila, sankcje są rozszerzane i polska gospodarka znajduje się między młotem a kowadłem. Wtedy i do nas zawita recesja, a osłabienie złotego nie zrównoważy efektu spadku popytu, i wtedy deflacja może zagościć u nas na dłużej. No, ale to wróżenie z fusów, jak będzie zobaczymy.
Natomiast wiadomo co będzie w długim okresie, przygotujmy się na długotrwałą recesję i deflację po 2020 roku, która będzie wynikała z demografii, czyli gwałtownego starzenia się Polaków a potem z ubytku liczby ludności, z obecnych 36 milionów (38 minus 2 które uciekły z zielnej wyspy Tuska) do 30-tu. Możemy się o tym przekonać obserwując to co się dzieje w sektorze szkolnictwa wyższego, gdy liczba studentów z powodów demograficznych spada z 2 milionów do 1,2 miliona w ciągu dekady (jesteśmy w połowie tego trendu). Spadek cen w edukacji wynosi 6 procent w skali roku (głęboka deflacja), pada jedna wyższa uczelnia co dwa-trzy tygodnie, grupa uczelni Vistula konsoliduje sektor, włączyliśmy do grupy już sześć niepublicznych uczelni, podnosząc przy okazji jakość (piąte miejsce w rankingu uczelni niepublicznych i pierwsze w rankingu umiędzynarodowienia). Teraz wyobraźmy sobie, że to samo dzieje się we wszystkich sektorach gospodarki na raz.
Jedyną szansa na uniknięcie deflacji i recesji w długim okresie jest silna ekspansja międzynarodowa polskich firm i konsolidacja wewnątrz. Czyli to co robi Vistula w sektorze szkolnictwa wyższego. Obecnie na około 5000 studentów mamy ponad 2000 studentów zagranicznych z ponad 40 krajów, czyli umiędzynarodowienie przekracza 40 procent, podczas gdy w szkolnictwie wyższym w Polsce wynosi około 3 procent.
Byłoby dobrze gdyby rząd rozumiał te procesy i je wspierał, na przykład nie we wszystkich krajach polskie ambasady wspierają ekspansję polskich uczelni, są kraje w których ta ekspansja jest traktowana jako coś złego, na przykład kandydaci na studia nie dostają polskich wiz, w potem piszą do nas maile z Berlina, że Niemcy ich przyjęli, a Polacy nie chcieli. Inny problem, to na przykład brak transferu uprawnień do nadawania doktoratu z przejmowanej uczelni, mimo że kadra pozostaje bez zmian. Ta interpretacja spowodowała, że prawdopodobnie nie przejmiemy kolejnych uczelni i studenci wylecą na bruk. Byłoby dobrze, gdyby ekspansja międzynarodowa polskich firm była wspierana przez rząd i polskie przepisy, bo na razie często te przepisy stoją nam na drodze i utrudniają ekspansję.