Frankowcy – niewolnicy finansowi XXI wieku
Do wielu lat przestrzegam, żeby nie kupować mieszkania na kredyt, tylko wynająć małe i akumulować oszczędności, które można inwestować w siebie (rodzinę, dzieci) lub w swoją firmę. Jest temu poświęcony cały obszerny rozdział w mojej nowej książce Ekonomia w matriksie (rozdział 18 – Czy warto wziąć kredyt na kupno mieszkania). Pokazuję w nim dlaczego ludzie podejmują złe, często katastrofalne w skutkach decyzje o wzięciu kredytu na mieszkanie i jak uniknąć tych błędów.
Gwałtowna deprecjacja złotego do franka pokazała, jakie ryzyko ponoszą ci, którzy kupili mieszkanie lub dom na kredyt w tej walucie. Osoby które mają takie kredyty stały się niewolnikami finansowymi XXI wieku. Pokażmy na przykładzie, w którym przyjmiemy uproszczone założenia:
- rodzina ma miesięczny dochód netto (po opłaceniu podatków) w wysokości 5000 złotych i niskie koszty stałe (bez dzieci, bez wysokich stałych opłat)
- rodzina bierze 30-letni kredyt we frankach w równowartości 700,000 złotych na kupno 80-metrowego mieszkania w atrakcyjnej lokalizacji
Rodzina, która wzięła taki kredyt tydzień temu, była zadłużona wobec banku na 200 tysięcy franków (700,000 podzielić na 3,50), ale dzisiaj zadłużenie wynosi 860,000 tysięcy złotych (200,000 razy 4,30). To oznacza, że w ciągu kilku dni zadłużenie wzrosło o 160 tysięcy złotych. Jeżeli podzielimy to przez 5,000 złotych (miesięczny dochód rodziny) to oznacza, że rodzina musi przeznaczyć 32 miesięczne zarobki w całości na spłatę przyrostu wartości kredytu w wyniku wzrostu wartości franka. To się niczym nie różni od sytuacji niewolnika, rodzina musi pracować prawie trzy lata żeby spłacić nowe długi. Właśnie dostali trzyletni wyrok!
Ale to jest łagodny przykład. Spójrzmy na sytuacje podobnej rodziny, która wzięła kredyt w latach prawdziwego boomu na te kredytu, czyli w 2006-2007. Wtedy frank był po dwa złote. Kredyt w wysokości 700,000 złotych oznaczał zadłużenie w wysokości 350 tysięcy franków. Upraszczając, jeżeli kredyt był na 30 lat, a upłynęło 7, to do spłaty pozostało (23/30*350,000=) 268,000 tysięcy franków, a przeliczając po kursie 4,30 jest to kwota prawie 1,200,000 złotych. Po 7 latach spłacania kredytu, kwota do spłaty wzrosła 0 pół miliona. W tym czasie wartość mieszkania spadła o 20 procent i jest warte 560 tysięcy złotych. Wiec jeżeli rodzina przestanie spłacać kredyt mieszkaniowy, bank przejmie mieszkanie i je sprzeda za pół miliona, to do spłaty pozostanie 700 tysięcy złotych. Czyli tyle co na początku, ale rodzina będzie z niczym.
Na tym polega nowoczesne niewolnictwo finansowe, że człowiek zostaje namówiony na wzięcie wielkiego kredytu, a potem przez całe życie pracuje na jego spłatę, nie mając szans na lepsze życie. A teraz porównajmy z tym sytuację rodziny, która wynajmuje mieszkanie, mniejsze i tańsze. Jak ceny mieszkań spadają (a w ciągu kolejnych 30 lat będą spadać prawie wszędzie, w niektórych lokalizacjach o 50 procent z powodów demograficznych) to jest to problem właściciela, osobę wynajmującą to nie obchodzi. Wynajmujący mieszkanie nie interesuje się kursem franka, to nie jego problem. Albo wręcz przeciwnie, ponieważ wynajmuje małe mieszkanie, ma oszczędności, część z nich trzyma w walucie i teraz cieszy się, że zarobił na osłabieniu złotego.
A tym wszystkim, którzy osiągnęli stan umysłu – kupię mieszkanie na kredyt, będę na swoim - którym rodzice wychowani na komunistycznych książeczkach mieszkaniowych ciosają kołki na głowie – weź kredyt, kup mieszkanie, pomożemy w spłatach – polecam lekturę mojej książki Ekonomia w matriksie. Ta lektura wyleczy Was w tych chorych mrzonek i pozwoli uniknąć poważnych życiowych błędów.